Google pokazał fałszywy kurs złotego. Reaguje Ministerstwo Finansów

Dodano:
Przeglądarka Google na komputerze MacBook Źródło: Pexels
Ministerstwo Finansów zwróciło się do Google Polska o udzielenie informacji ws. przyczyn nieprawdziwej publikacji dotyczącej kursu złotego.

Według danych Google złotówka rozpoczęła nowy rok potężnym tąpnięciem. W poniedziałek wieczorem euro kosztowało już 5,40 zł, dolar 4,83 zł, a frank szwajcarski 5,80 zł. Polska waluta nie była tak słaba nawet po wybuchu wojny na Ukrainie. Nic dziwnego, że w mediach społecznościowych zawrzało.

Domański dementuje, Ministerstwo Finansów chce wyjaśnień od Google

Sprawę skomentował najpierw minister finansów Andrzej Domański. "Spokojnie. Ten kurs złotego, który sieje panikę to «fejk» (błąd źródła danych). Za chwilę otworzą się rynki w Azji i sytuacja wróci do normy" – napisał wczoraj na portalu X (dawniej Twitter).

We wtorek głos zabrało Ministerstwo Finansów, oświadczając, że "zwróciło się oficjalnie do Google Polska o udzielnie informacji: o przyczynach wczorajszej nieprawdziwej publikacji dotyczącej kursu złotego oraz o tym, jakie działania podejmie, aby uniknąć podobnych sytuacji w przyszłości".

Zamieszanie z kursem złotego. Jaka była przyczyna?

W mediach pojawiło się kilka hipotez dotyczących przyczyn awarii. Według ustaleń RMF FM w grę wchodzić może atak hakerski, celowa manipulacja, albo działanie sztucznej inteligencji. Z kolei "Rzeczpospolita" napisała, że zamieszanie wokół notowań złotego było wywołane najprawdopodobniej tym, że Narodowy Bank Polski nie dostarczył 1 stycznia Google aktualnych danych dotyczących kursów walut.

To nie pierwszy raz, gdy serwisy Google zawodzą, jednak tak poważny błąd dotyczący kursów walut nie zdarza się często – podkreślają komentatorzy.

Czy Polska powinna przyjąć euro?

We wtorek na pierwszej stronie "Rzeczpospolitej" ukazał się artykuł zatytułowany: "Utracone zyski z euro". Gazeta przekonuje w nim, że polski rząd powinien obrać kurs na przyjęcie europejskiej waluty. "Korzyści przewyższają koszty" – mówią, zdaniem "Rz", ekonomiści.

– To nie jest prawda, że ekonomiści są zgodni, że każdy rok bez euro przynosi Polsce straty. Myślę, że są w Polsce różni ekonomiści i różne przekonania – powiedział poseł partii Razem Adrian Zandberg, pytany w Polsat News o publikację "Rzeczpospolitej".

Dodał, że sam podziela zdanie tych, którzy do szybkiego przyjmowania euro podchodzą sceptycznie. – Uważam, że to nie jest coś, na co powinniśmy stawiać w ciągu najbliższego roku, dwóch – stwierdził Zandberg.

Glapiński stawia warunek

Prezes NBP Adam Glapiński powiedział na początku października, że dyskusja o wejściu Polski do strefy euro może się rozpocząć dopiero wtedy, gdy nasz kraj osiągnie zamożność na poziomie Niemiec i Francji. – Natomiast teraz to jest droga na skróty (…) i próba obejścia tego problemu, iż to premier i prezes NBP muszą jednocześnie zwrócić się z takim przedłożeniem – podkreślił.

Jak tłumaczył Glapiński, jednym z powodów świadczących o tym, że wejście Polski do strefy euro byłoby obecnie niekorzystne, jest "brak możliwości prowadzenia polityki pieniężnej, dopasowanej do potrzeb krajowej gospodarki oraz ograniczenia w prowadzeniu własnej polityki fiskalnej".

Źródło: X / Rzeczpospolita / RMF FM / Polsat News / ISBnews
Polecamy
Proszę czekać ...

Proszę czekać ...

Proszę czekać ...

Proszę czekać ...